Forum C O U R T N E Y H O L E Strona Główna
Autor Wiadomość
<    SZEPTANINA   ~   Nasze problemy i psycho.
blackoleander
PostWysłany: Śro 17:29, 15 Gru 2010 
white oleander

Dołączył: 05 Cze 2009
Posty: 2046
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Koszalin / Poznan


Otóz, chyba nie ma tutaj takiego tematu. Jest on dość osobisty, może być krępujący dla niektórych i ... ch...j!!!

Słuchajcie, miałyście kiedyś jakieś poważniejsze załamania lub problemy natury psychicznej?


Bo ja mam teraz stwierdzoną depresję.

Jest mi z tym źle, nikomu o tym nie będę mówić, więc chciałam tutaj napisać.

No paczcie do czego to dochodzi.

Al tak czuję, że muszę gdzieś o tym napisać.

Roll Smile Smile Smile Smile Evil Very Happy Very Happy


To jak, bejbiki? Cool
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Delirium
PostWysłany: Śro 17:43, 15 Gru 2010 
miss destruction

Dołączył: 23 Kwi 2008
Posty: 2318
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Olympia


Depresji stwierdzonej jako takiej nie mam.

Ale sama w sobie często mnie nawiedza.

Często biore coś na uspokojenie/sen, bo czasem mam z tym problemy. Ale nie byłam z tym u lekarza, chociaż jak znowu przyjdzie do mnie fala bezsenności, to kiedyś chyba sie wybiore ;/
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blackoleander
PostWysłany: Śro 17:58, 15 Gru 2010 
white oleander

Dołączył: 05 Cze 2009
Posty: 2046
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Koszalin / Poznan


No ja się wybrałam do specjalisty, bo to się odbija na złym samopoczuciu fizycznym. No też mam insomnie i w ogóle. Jak to ch...jowo brzmi - mam depresję. W życiu bym nie pomyślała. Wrrrau!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
burlleska
PostWysłany: Śro 19:04, 15 Gru 2010 
lotta love

Dołączył: 16 Lip 2009
Posty: 904
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: cbgb


Miałam depresję, stwierdzoną, brałam leki ale cieżko mi ocenić czy coś dały. dały mi na pewno parę kilo nadbagażu.
do dzisiaj chodzę do psychologa.
to jest pewnego rodzaju choroba cywilizacyjna, rozwijająca się,
wra
Violanta, czytałam twojego bloga... rozumiem cię naprawde, zawsze takie mądre, emocjonalne czy wrażliwe w pewien sposób osoby cierpią no i kończy się jak kończy...
dobrze, że poszłas do psychiatry czy do kogoś, to ju,z dobry krok

nie wiem jak bardzo dziwnie i infantylnie to zabrzmi... ale cieszę się że przez to przeszłam Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blackoleander
PostWysłany: Śro 19:37, 15 Gru 2010 
white oleander

Dołączył: 05 Cze 2009
Posty: 2046
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Koszalin / Poznan


O, patrz... nie wiedziałam. No bo skąd, pewnie. Ale nie spodziewałam się, że ktoś z tego forum... miał coś takiego. A to mnie jakoś pociesza, bo wiem, że ktoś mniej więcej zrozumie. Że ktoś też kiedyś czuł być może to, co ja.

Ja sama muszę chodzić do psychologów itd. Np. moja mama tego nie rozumie, choć sama wg mnie jest psychiczna na swój sposób.

Goth, nie chcę, aby tutaj wylały się jakieś moje żale, gdy ktoś odnosi takie wrażenie, to ma tak nie myśleć.

Ja się nawet cieszę, że jestem wrażliwa, a może i nadwrażliwa. To me wielkie dobre strony i wielkie złe strony.

A w ogóle z trzeciej strony to ... mam wrażenie, że do mnie nie pasuje depresja. Zawsze uważałam się za osobę niesłabą, a nadwrażliwość i popadanie w depresję trochę mi się z tym kojarzy.

Ale przecież każdy może dostać depresji. Tyle ostatnio o tym czytam... Nawet pozornie najbardziej jakaśtam niby silna psychicznie osoba może jej dostać.

Mmm, nie ma jak to pocieszenia. Lubię się pocieszać. Roll

Ale jedno muszę przyznać - nie każdy potrafi dostać depresji. Nie każdy potrafi poczuć ... to.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
burlleska
PostWysłany: Śro 20:42, 15 Gru 2010 
lotta love

Dołączył: 16 Lip 2009
Posty: 904
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: cbgb


wiesz co, jasne, każdy moze teoretycznie "dostać" depresję. bo są takie czasy. ludziom potrzebni są psychologowie itd. ludzie są straszni, ciężko sobie poradzić itd,
ale moim zdaniem tacy ludzie wrażliwi jak ty, jak ja potrafią wyjść z tego i coś jeszcze z tego wynieść, bo to dla nas po prostu okres... słabości.
a dla ludzi którzy zwykle są otwarci, weseli, zdrowi, nie mieli probelmów w dzieciństwie itd. depresja jest związana z jakimś nagłym dużym problemem, z którym nie potrafią sobie poradzić. nie radzą sobie z deprechą i upadają nisko...
artyści miewali depresje, a u takich ludzi to co innego niż u tych ekstrawertycznych żmij żyjących niczym

to w pewnym rodzaju katharsis, przynajmniej w moim wypadku tak było.
tyle że się ciągnie do dzisiaj


Ostatnio zmieniony przez burlleska dnia Śro 20:43, 15 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
V
PostWysłany: Śro 22:31, 15 Gru 2010 
vvitchy

Dołączył: 14 Sie 2008
Posty: 2198
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Toruń


Czyta się Was ciekawie w tym wątku, też bym się chętnie wypowiedziała, ale na razie wszystko jest sekretem, o którym wiem tylko ja i moja Mama. Takie może to absurdalne - bo powiedziałam sobie, że nikomu nie będę mówić, opowiadać, żeby nie zapeszać - ale tak już jest, postanowione.

Myślę, że kiedyś (o)powiem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
wtf
PostWysłany: Śro 22:33, 15 Gru 2010 


Dołączył: 07 Sie 2010
Posty: 84
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Toyland


Ja mam wahania nastrojów, czasem mam ochote smiac sie i płakac naraz. Nie wiem jak to nazwac, niektóre dni są meczące i nieprzyjemne ale jakos to mija i nie zwracam na to większej uwagi. Nie lubie chodzić do lekarzy itp. Nawet jak czytam o tym, czasem wiele sie zgadza.. ale nie pojde;d wiec stwierdzonego nic nie mam.
.. ostatnio mam kryzys ale wiem, ze za jakiś czas minie;D


Ostatnio zmieniony przez wtf dnia Śro 22:36, 15 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Babydoll
PostWysłany: Czw 11:13, 16 Gru 2010 
the bad seed*

Dołączył: 20 Wrz 2007
Posty: 3885
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Bloomsbury


Hmmm. Ja sobie sama mogę stwierdzić, co mi jest. Żeby nie wiem jak mama mnie wypychała, nie poszłam i nie pójdę do żadnego lekarza. Po prostu nie. Nie wierzę w to. Jak mam kaszel to idę do lekarza. Nie chcę dostać ogłupiająco-przytępiających prochów, wystarczy że i tak coraz mniej rzeczy mnie w ogóle rusza. Poza tym, z moim ciągiem do dragów zaraz zrobiłabym z tego swoją nową religię. Sama się siebie boję.

Wczoraj nawet miałam zajebisty kryzys i rozmawiałam z wieloletnim przyjacielem, który niby mnie zna, ale jak wczoraj trochę się o mnie nasłuchał, to się okazało, że jednak nie do końca (po prostu wychodzę z założenia, że moje wywnętrznianie się i tak nikogo nie obchodzi, wczoraj niestety złamałam swoją zasadę i się otworzyłam). Starał się mnie pocieszać jak mógł, ale na końcu i tak stwierdził, że Ty naprawdę potrzebujesz pomocy. Ale co z tego. Dziś mi przeszło, za jakiś czas znów przyjdzie, i tak dalej. Nie chcę mówić o czymkolwiek nikomu, nie mówię i już. Mogę to opisać, zrobić z tego rozprawę doktorską, ale stać przed kimś i mówić nienawidzę i nie umiem. Nie chcę pokazywać, że jestem słaba, bo to jest żałosne. Wolę trzymać wszystko dla siebie, chucham i dmucham na te rany, albo staram się o nich zapomnieć, a nie rozgrzebywać. Podświadomie wiem, że to by mnie za dużo kosztowało. Wiem też, że może się to wszystko kiedyś raz a dobrze rozjebie i nie będzie co zbierać, ale póki co mnie to nie obchodzi.

Przez to wszystko mało ludzi mnie zna i cieszy mnie to. Generalnie w stosunkach międzyludzkich uchodzę chyba za osobę pogodną i miłą. Lubię się śmiać i absolutnie niczego w tym temacie nie udaję, ale nie przeszkadza mi to jednocześnie myśleć o tym, jak bardzo chcę już leżeć w piachu. I zawsze, zawsze jestem na dystans i na pewno wszyscy to zauważają, ale jebie mnie to, każdy jest taki jak chce albo jaki musi być. To że zazwyczaj źle się czuję wśród ludzi to jedno, a drugie to to, że nie uważam, by przypadkowe osoby były godne tego, by cokolwiek o mnie wiedzieć. Takie dwie strony medalu.

Nic właściwie nie wyjaśniłam, tylko zakręciłam, no tak. Zaraz wychodzę do ludzi, więc kończę już.

Później jeszcze odniosę się do Waszych wypowiedzi, ale to będzie chyba dłuuugi post.


Ostatnio zmieniony przez Babydoll dnia Czw 11:23, 16 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blackoleander
PostWysłany: Czw 15:14, 16 Gru 2010 
white oleander

Dołączył: 05 Cze 2009
Posty: 2046
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Koszalin / Poznan


Kurwa, dokładnie Was rozumiem. Z każdej wypowiedzi po trochu mogłabym coś przypisać do siebie, bo mi pasuje.

Gdy miałam 15 lat rodzice mnie pchali do psychologa, choć nie chciałam. W końcu stwierdziłam, że to będzie całkiem niezła zabawa i pojechałam. I gadałam z nią o pierdołach. O Depeche Mode, o Doorsach... o tym, że lubię czarny, bo jest jakiś, a jednocześnie w ogóle nie jest, bo to jakby próżnia... Mówiłam niej o wszystkim, tylko nie o tym, co czuję na prawdę. Ale ona rozmawiała też z moją mamą i moim 'tatą', do którego nie mówią 'tata'. No i zrobiła mi test - okazało się, że jestem osobą strasznie wrażliwą i do tego baaardzo ekstrawertyczną.

Potem stwierdziła, że mam nerwicę i że jestem wrażliwa i stąd te problemy.

A mi było głupio, bo ... ja miałam wtedy na prawdę problemy - w szkole, w domu, z 'miłością'. Mieszkałam sama, jedynaczka, na jakimś odludziu, nawet nie mogłabym się spotkać z nikim z klasy, bo za daleko, nie ma jak, ludzie w klasie mnie tępili, a ja ich też. Jakieś tam dziewczyny mnie popychały jak szłam, chciałby mnie pobić, szarpały za włosy i wcierały w nie gumy do żucia. To nie było fajne, ale zawsze któraś dostawała. W ogóle byłam okropna - potrafiłam rozwalić całą lekcję swoją kłotnią i pretensją. [ to wszystko z tego powodu, że czytałam na przerwach, ubierałam się inaczej, niż oni, i ogólnie byłam nowa[a do tego inna] w szkole]

Często płakałam w szkole[ nie no, nie tak często. ale ze 4 razy były z wychodzeniem zklasy i słonym glutem w kiblu], bo bałam się przyszłości. Miałam złe oceny i z niektórymi przedmiotami nic nie mogłam zrobić. np. matma. Bałam się bardzo, że nie dostanę się do wymarzonej szkoły i skończę jak te wszystkie głupi dziewczyn z tej szkoły. Do tego nci nie jadłam i przewracałam się w szkole. Dosłownie. Krew z nosa. Szumy. Zaćmy. Ciągle wychodziłam z klasy, zwalniałam się, było mi słabo.

A tutaj jakaś psycholog do mnie, żem nadwrażliwa. Ciekawe, czy gdyby ona tak miała to też by była nadwrażliwa. Tak na prawdę to w ogóle mnie nie rozumiała, bo często ją okłamywałam. Ale przynajmniej miałam jakiegoś słuchacza, co mnie żałował. Nawet jak kłamałam. Ta babka w ogóle mi nie pomogła. Chodziłam do niej z 2 miesiące, aż w końcu powiedziała, że jestem zdrowa. Dziwne, baaardzo dziwne. Żałosna.

A rodzice szczęśliwi, bo jakaś babka powiedziała, żem wyzdrowiała. To dopiero zal.

Potem rzeczywiście mi się polepszyło - bo byłam tak nielubiana, nieakceptowana, że zaczęłam mieć to jeszcze bardziej w d...pie, niż wcześniej. I walczyłam jak głupia ze wszystkim dookoła. Nawet, gdy jakiejś tam dziewczynie w klasie coś się stało ja pierwsza szłam i 'pomagałam' hałasem. No i wygrałam. Olewając wszystko. I tak sobie olewałam i olewałam, w końcu gim. się skończyło, zbliżało się lato i znowu miałam koronę.


Wybaczcie, więcej nie napiszę.

Zgodzę się z Babydoll - leki to kupa, nigdy nie wezmę.

Zgodzę się z Burleską - ja wiem, że to minie. Ja nawet nie płaczę teraz. Wszyscy myślą, że jestem zimną niemiłą suką. To tylko świadczy o ich niewiedzy o mnie.

Ja wiem, że będzie lepiej, ale na prawdę miałam jakieś problemy. To się nie bierze od tak, że pstryk i mam depresje. To narastało, zebrało się wszystko, bo ja nie płaczę np. gdy coś mi się nie powiedzie, nie zwierzam się. I to jest może i błąd, ale ja wolę mieć doła, być cicha, nie odzywać się, być dziewczyną z ostatniej ławki z fochem i łamiącym się jednocześnie głosem, ale ... nie powiem nikomu, bo wiem, że nikt ze znanych mi osób nie jest godzien lub zwyczajnie nie zrozumie. Ja ich krzywdzę mówiąc to? Nieeee. Ja stwierdzam fakt.

Ja wiem, że będzie dobrze. Ale na razie to mam średnią 3,8 i jest mi przykro, bo ta depresja powoduje głupie rozmyślania, melancholię, fizyczne katorgi także - wtedy nie jest w stanie się czegokolwiek nauczyć.

Burleska - Ja mam np. tak, że w chwili, gdy następuje prawdziwe zagrożenie - radzę sobie zajebiście.

A gdy jest monotonia i śmiechy uśmiechy to ja się wyłączam jak lampka na choince. I najgorsze jest to, że wiem, że mogę świecić, ale wtedy... oszukiwałabym siebie.

Lepiej rządzić w piekle, niż służyć w niebie?

Nie lubię też, gdy mam trzęsiawicę rąk. Takie sztywne i się trzęsą. Ble.

V, Ciebie nie uważam za niedoświadczoną, czy jak to mam inaczej nazwać. Czuję, żę wiesz o co chodzi i dlatego jest dla Ciebie interesujące czytanie tego. Może nawet coś podobnego przechodziłaś, ale...

... są tacy ludzie, którzy ...

oglądają te pieprzone filmy o ćpaniu, o przerwanej lekcji muzyki, o problemach jednostki, itd. itp. - po czym wzdychają, współczują, och, ach, jestem wrażliwy i rozumiem...

... albo czytają i też mówią -hmmm, ciekawie się czyta! to jest akcja!


...
...a gdy to wszystko dzieje się wokół nich to są ślepi.

Oczywiście, gdyby ktoś próbował być dla mnie miły i współczuł mi to by go zjebała. Nie proszę o pomoc, bo tak mam.
Sama sobie pomagam. Żalę się jakiejś tam psycholog, bo muszę czasem pogadać. Wcale mi nie brak, gdy do niej nie chodzę, ale fajne rzeczy w ogóle o świecie mogę się dowiedzieć. Ona mi opowiada o jakiś tam pojęciach itd. Ostatnio rozmawiałyśmy o schizofrenii.

Ale większość ludzi myśli sobie - a] ona jest słaba, a myślałam, że taka to zadziora i ambitna girl...
b]ma minę jakby miała g...wno pod nosem, na pweno jest suką i życzy mi źle
c]ciągle patrzy w jeden punkt, ma przeszywający wzrok, głos jej się trzęsie
... ona musi być chora psychicznie, boję się jej!

To mnie wkurza. I to ma być wrażliwość moich wielkich artystów ze szkoły?

Plastyk?

Plastik.

Zerzygałabym się, gdyby ktoś znajomy to przeczytał.


***

wtf, wahania to ja mam od urodzenia!


Ostatnio zmieniony przez blackoleander dnia Czw 15:15, 16 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Babydoll
PostWysłany: Czw 15:42, 16 Gru 2010 
the bad seed*

Dołączył: 20 Wrz 2007
Posty: 3885
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Bloomsbury


Długiego postu jednak nie będzie.

Diagnoza jest taka: z całego serca nienawidzę siebie, a jednocześnie kocham tę moją nienawiść. Myślę, że każda z Was zrozumie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
burlleska
PostWysłany: Czw 18:09, 16 Gru 2010 
lotta love

Dołączył: 16 Lip 2009
Posty: 904
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: cbgb


Babydoll napisał:
Długiego postu jednak nie będzie.

Diagnoza jest taka: z całego serca nienawidzę siebie, a jednocześnie kocham tę moją nienawiść. Myślę, że każda z Was zrozumie.


ja w pewnym sensie mam to samo, jakby tak się zastanowić.
nigdy nie byłam na tyle mądra, żeby chcieć poznać siebie. zawsze chciałam być inna, lepsza, fajniejsza. to w zasadzie z tej niesympatii do siebie wynikało.

teraz jest inaczej. teraz jest fajniej. odkrywam swój potencjał mimo że wciąż nie wierzę w jego siłę w świecie zewnętrznym.
ludzie raczej nie znają mnie z tej strony. też o sobie nie mówię, o swoich problemach. nawet nie mam na to ochoty.
nie opowiadam o tym na facebooku, żeby ludzie to "lubili"

violanta napisał:
A gdy jest monotonia i śmiechy uśmiechy to ja się wyłączam jak lampka na choince. I najgorsze jest to, że wiem, że mogę świecić, ale wtedy... oszukiwałabym siebie.


też to mam, kiedys nienawidzilam siebie za to, teraz to dla mnie zlota cecha. tak jak milczenie.

violanta napisał:
Burleska - Ja mam np. tak, że w chwili, gdy następuje prawdziwe zagrożenie - radzę sobie zajebiście.

i bardzo dobrze. gdybym miała to przeżywać teraz, a nie te pare lat temu, to też bym tak miała. ciekawe jakby to się potoczyło...


Ostatnio zmieniony przez burlleska dnia Czw 18:11, 16 Gru 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
wtf
PostWysłany: Pią 16:31, 17 Gru 2010 


Dołączył: 07 Sie 2010
Posty: 84
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Toyland


Violanta - napisałam w ten sposób i wielkim skrocie bo zwierzac mi sie nie chce, nie lubie mówic o swoich słabosciach i czasem udaje, że ich nie mam.. tak to mniej więcej wygląda
a jak opisze to i tamto.. to i tak mi nie pomoże więc odpuszczam sobie


Ostatnio zmieniony przez wtf dnia Pią 16:32, 17 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blackoleander
PostWysłany: Pią 22:27, 17 Gru 2010 
white oleander

Dołączył: 05 Cze 2009
Posty: 2046
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Koszalin / Poznan


Spoko, ja nic nie mówię, każdy ma prawo/wybór.


Poza tym chyba wiesz, jak to brzmi, co napisałaś.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
RareCure
PostWysłany: Sob 14:06, 18 Gru 2010 
psycho sexy

Dołączył: 11 Paź 2010
Posty: 687
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ruda Śląska


Nienawidze gadać o swoich problemach, dlatego nigdy nikt nie zaciągnie mnie do psychologa. A ciągną mnie siłą.

Od dawna miałam zaciągi autodestrukcyjne. Lądowałam przez to w szpitalu nie raz. Zdarzały się lepsze dni, ale tych gorszych było multum. Siedziałam w pokoju z zasłoniętymi oknami i ryczyłam. Do poduszki, bo gdy ktoś sie zaczynał interesować to beczałam jeszcze bardziej. Może dlatego, że nikt nigdy sie mną nie interesował.
Problemy w rodzinie odkąd pamiętam mnie przerastały. Dzisiaj jest jeszcze gorzej.
I wpadłam w depresje. Zaczęłąm brać LSD w wieku 15 lat. skończyłam z tym ale co z tego, skoro teraz doszły koszmary. Od miesiąca nie potrafie zasnąć. Mam coraz większe problemy w szkole. Nie mam przyjaciół, nie potrafie nikomu zaufać, nienawidze całej rodziny, która mnie ignoruje. Nie daje rady ale nie chce sobie pomagać. I znowu coraz częściej myśle o powrocie do nałogu.
Mam dość tego pieprzonego społeczeństwa, które mnie otacza.

A najlepsze jest według mnie to, że zdaniem mojej klasy jestem najbardziej pogodną osobą jaką poznali. Jednocześnie całkiem inną.


Ostatnio zmieniony przez RareCure dnia Sob 14:21, 18 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)

Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Strona 1 z 16
Idź do strony 1, 2, 3 ... 14, 15, 16  Następny
Forum C O U R T N E Y H O L E Strona Główna  ~  SZEPTANINA

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu


 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach